Skyhorse

Hej!
Wybaczcie, że zrobiłam sobie taką przerwę, ale miałam gościa w domu, także rozumiecie, że nie wypada mulić na kompie :P 
Ale wracając do tematu posta. Chciałam już w czwartek dodać to co dziś, a mianowicie postanowiłam rozpocząć opowiadanie, którego części będą pojawiać się w każdą niedzielę. Także jest to kolejny pomysł jaki ostatnio wymyśliłam i mam nadzieję, że trafny. Nie przedłużając... zapraszam do czytania :)

SKYHORSE
 
-Mogłabyś się pospieszyć? Zaraz jedziemy! - krzyknęła na mnie Dorith. Siedziałam na swoim łóżku w pokoju i po raz ostatni oglądałam znajome półki, szafę, okno. Zaczynałam nowy etap swojego życia. Studia miałam już za sobą, więc mogłam w sumie odpocząć chociażby z rok, ale Dorith uparła się abyśmy nie zwlekały ani chwili. Znalazła nam przyjemną stadninę, w której mogłyśmy pracować na pełny etat i całkiem sporo przy tym zarobić. Zastanawiało mnie co skłoniło właściciela stadniny do przyjęcia niedoświadczonych jeszcze instruktorek jazdy konnej i co też Dorith takiego mu powiedziała. W każdym razie przyjęłam ofertę pracy bez mrugnięcia okiem. Dobre warunki, dobry zarobek, miła atmosfera i oczywiście towarzystwo moich ukochanych czworonogów - koni. Grzech byłby taką szansę odrzucić.
Wrzuciłam ostatnie szpargały do kartonu leżącego koło moich stóp i byłam już gotowa. Nałożyłam na stopy buty i wyszłam razem z kartonem za drzwi rzucając ukradkiem spojrzenie na znajome ustawienie mebli. Zamknęłam pokój na klucz i zbiegłam po schodach.
-Coś ty tam robiła? - przyjaciółka nagle wyskoczyła zza drzwi kuchni. 
-Pakowałam się, wyluzuj. 
-Twoja matka przygotowała ci prowiant. Leży na stole w kuchni. Leć po niego i pożegnaj się z rodzinką, a ja zabiorę ostatnie rzeczy do auta. - rzekła Dorith zabierając karton z moich rąk. Weszłam mozolnie do kuchni. Na stole leżała ogromna śniadaniówka zapełniona po brzegi smakołykami, a obok stał duży termos z ciepłą kawą. Włożyłam wszystko do mojej torebki przewieszonej przez ramię i prostując plecy rozejrzałam się za mamą. Stała przy lodówce szukając czegoś w środku.
-No to pora się pożegnać. - zaczęłam.
-Najwyższa pora. Będziemy tęsknić. Daj znać jak dojedziecie. - powiedziała mama podchodząc do mnie z rozłożonymi rękami. Wtuliłam się w nią czekając aż wyleje swoje łzy, jednak ona po prostu się do mnie uśmiechała nie dając po sobie poznać smutku. Wyjątkowo twarda z niej kobieta. 
-Do widzenia, mamo. - powiedziałam i powoli oddaliłam się do drzwi. Najwyższa pora wyruszać. 

I jak wrażenia po pierwszej części? :)
Za tydzień zapraszam do przeczytania kolejnej!
Pozdrawiam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz