Hej!
Dzisiaj muszę nadgonić braki w naszym kalendarzu.
Tak, więc brakuje nam dnia 3,4,5 i dzisiejszego... :/ Są niemałe zaległości, ale poradzimy sobie z nimi ;)
DZIEŃ 3
Wykreślanka.
Głosujcie w komentarzach na zdjęcie, które ma odpaść :)
zdjęcie w lewym górnym rogu - nr 1
zdjęcie w prawym górnym rogu - nr 2
zdjęcie w lewym dolnym rogu - nr 3
zdjęcie w prawym dolnym rogu - nr 4
DZIEŃ 4
Mini konkurs (niestety bez nagród).
Wymyślamy najładniejszą ksywkę dla tego konia:
Pomocnik!
Koń ma na imię Moonmystery i jest ogierem :)
DZIEŃ 5
Mała zabawa (mało kreatywna bo nie miałam pomysłu xd).
Igor zjadł Melissie wszystkie świąteczne babeczki. Załamana Melissa potrzebuje Twojej pomocy.
Za każdy dodany komentarz Igor obiecał upiec jedną babeczkę dla dziewczyny. Nie ważna jest treść komentarza.
Pomóżmy Melissie!
W następnym poście o ile pojawią się komentarze dodam screen'a z odzyskanymi babeczkami :) Tylko pamiętajcie, że Igor czeka na komentarze. Bez nich Melissa niestety będzie na święta głodować XD
DZIEŃ 6
Z okazji mikołajek postanowiłam dodać kolejną część opowiadania.
Jeśli jeszcze nie czytaliście zapraszam tutaj:
KLIK
- No dalej! Gdzie ten autobus? - marudziła Kara. Zimne krople deszczu zaczęły kapać jej na ortalionową kurtkę.
- Świetnie! Po prostu świetnie! Zanim dojadę do Gabi zdążę zachorować!
Mimo narzekań Kary autobus nadal nie podjeżdżał. Nie było po nim ani śladu. Dziewczyna niecierpliwe krzątała się po przystanku. Co będzie jeśli Fenicji stanie się krzywda? Co jeśli trzeba będzie zrezygnować z zawodów? Dla niej nie był to żaden problem jednak Gabi w życiu by sobie tego nie darowała. Tyle treningów ma iść na marne?
Z zamyśleń wyrwał ją cichy pomruk grzmotu. W oddali najwyraźniej szalała burza. Kara zaczęła gorączkowo szukać komórki w kieszeni. Musiała czym prędzej zadzwonić do Gabi i powiadomić ją o burzy. Fenicja była z reguły bardzo spokojnym koniem, który nie płoszył się z byle powodu. Jednak podczas burzy klacz wpadała w panikę i gnała na oślep przed siebie chcąc uciec od grzmotów i piorunów najdalej jak się da.
Kara w końcu odnalazła telefon i wykręciła w pośpiechu numer przyjaciółki.
- Gabi! Jest problem. W oddali słyszałam grzmoty. Obawiam się, że idzie burza. - powiedziała napiętym głosem.
- Co?! Tylko nie to! Tylko nie teraz! Fenicja jak się spłoszy i zacznie galopować jak oszalała może sobie zrobić krzywdę! Gdzie Ty jesteś? Musimy iść jej szukać! - odparła spanikowana przyjaciółka.
- Autobus nie przyjeżdża od dobrych 40 minut. Chyba prędzej dotarłabym do Ciebie na piechotę.
- Błagam wymyśl jakiś sposób... bylebyś tutaj dotarła. Pójdę rozejrzeć się po podwórzu. Może Fenicja wróci. Do zobaczenia! - odłożyła słuchawkę.
No dalej! Gdzie ten przeklęty autobus?, myślała gorączkowo Kara. Ku jej uldze zza zakrętu wyłonił się czerwony pojazd. Rzuciła się do krawędzi przystanku aby jak najszybciej znaleźć się w autobusie.
- Dzień dobry panie Bagget! - rzuciła w pośpiechu wbiegając po schodkach do kierowcy.
- Cześć Kara! - zawołał radośnie w odpowiedzi. Był naprawdę wspaniałym facetem. Często gawędził z Karą gdy jechała autobusem do szkoły. Zawsze opowiadał wesołe historie i zabawne dowcipy, a nastolatka zdawała relacje ze stadniny. Pan Bagget przepadał za końmi. Kiedyś miał własnego jednak musiał go sprzedać z powodu problemów finansowych.
Dziewczyna nie miała jednak dzisiaj czasu na pogawędki. Usiadła jak najdalej od kierowcy aby przypadkiem nie rozpoczął rozmowy. Wyjrzała przez okno. Małe kropelki deszczu, które padały na jej kurtkę podczas oczekiwania przeobraziły się w okropną ulewę. Zdążyła schronić się w samą porę. Ale niestety Fenicja nie miała żadnego schronienia, westchnęła Kara. Przez okropne oberwanie chmury autobus jechał bardzo wolno. W domu Gabi była dopiero po godzinie.
- Nareszcie jesteś! Straszna ulewa! Na razie schrońmy się w domu. Opracujemy plan działania. - Gabi wybiegła przywitać przyjaciółkę. Uścisnęła ją serdecznie po czym biegły szybkim pędem do domu.
- Co za pogoda! - mruknęła Kara.
- I pomyśleć, że moja kochana Fenicja tuła się nie wiadomo gdzie w taką pogodę! - Gabi schowała twarz w dłonie.
- Nic jej nie będzie Gabi. Znajdziemy ją całą i zdrową. - Kara położyła jej rękę na ramieniu. Chciała bardzo wierzyć w to co mówiła, jednak obawiała się, że niestety burza spłoszy Fenicję, a ona zrobi sobie krzywdę.
- Kara przecież wiesz, że nie musisz mi mydlić oczu tylko po to żeby mnie pocieszyć. Wiem, że wcale tak nie myślisz. - przyjaciółka jakby czytała jej w myślach.
- To mam mówić Ci rzeczy typu: Daj sobie spokój! Już nie pomożesz Fenicji. Jest już za późno.
- Chcę żebyś mówiła to co myślisz. - uśmiechnęła się nieśmiało Gabi.
- Dobrze już dobrze. Chodźmy jej poszukać!
Dziewczyny narzuciły kaptury na głowy i wyszły na dwór. Niebo było sine, a w oddali czarne jak smoła. Zbliżała się okropna burza. Kara zaproponowała zacząć poszukiwania w lesie, więc udały się wąską ścieżką w tamtym kierunku. Ciężko było cokolwiek dostrzec. Deszcz zasłaniał niemal całkowicie pole widzenia, a w dodatku w butach Kary pływała woda.
- Widzisz coś? - krzyknęła Gabi próbując przekrzyczeć szum deszczu.
- Nie! W takich chwilach jak ta żałuję, że masz karego konia! - odkrzyknęła Kara.
Szły dalej nie zważając na coraz głośniejsze oznaki burzy. Wokół nie było żywej duszy. Ścieżka leśna była całkowicie zalana, a niewiarygodnie silny wiatr niemal przewrócił przyjaciółki. Niebo przeszył jasny piorun, a zaraz po nim pustkę wypełnił przerażający huk grzmotu. Gabi i Kara aż pisnęły z przerażenia i skuliły się blisko przy ziemi.
- Fenicja... - jęknęła przez łzy Gabi.
- Słyszysz to? - zapytała Kara. Całkiem blisko było słychać stukot kopyt i rżenie. Odgłosy były na tyle wyraźne, że nawet szum deszczu nie był w stanie ich zagłuszyć.
- Fenicja! To musi być ona! Szybko! - krzyknęła Gabi i już biegła w środek lasu przeskakując krzaki i grube korzenie drzew. Kara biegła za nią co sił w nogach, a rżenie klaczy stawało się coraz wyraźniejsze. W końcu ujrzały Fenicję jednak obie stanęły zamurowane i przerażone. Klacz leżała na ziemi, a po jej boku spływały strumienie krwi. Nogi były pokaleczone, a Fenicja rżała przenikliwie próbując się podnieść. Jednak każda próba kończyła się upadkiem.
- Koniku... - wyszeptała załamana Gabi.
Kolejny grzmot rozległ się po lesie. Fenicja wstała gwałtownie i stanęła dęba.
- NIE!!! - wrzasnęła Kara jednak było już za późno. Klacz straciła równowagę i runęła na ziemię uderzając się o sterczący korzeń.
I to by było na tyle jeśli chodzi o 2 cz. opowiadania ;)
A teraz pochwalcie się co dostałyście :D
Ja dostała książkę John'a Green'a Szukając Alaski. Ponoć świetna książka i jak najbardziej wskazana jeśli czytało się Gwiazd Naszych Wina, które również napisał John :) Ja czytałam ostatnio i tak mi się spodobało, że mam zamiar przeczytać to jeszcze z 10 razy *-* Polecam! Naprawdę fantastyczna książka!
Obejrzyjcie sobie również film :)
I jeszcze tak na marginesie...
Wegi wytrenowana! :D
Pozdrawiam!